Katastrofa w Małej Fatrze
21 lipca w Dolinie Vratnej miała miejsce klęska żywiołowa. Burza z intensywnym opadami deszczu spowodowała zejście lawiny błotnej, która porwała ok. 50 aut. 120 osób zostało uwięzionych w górach - 70 w Chacie Vratnej, a 50 w górnej stacji kolejki. W ciągu półtorej godziny spadło 65 litrów deszczu na metr kwadratowy. Zniszczeniu uległa część Doliny Vratnej, dolna stacja kolejki gondolowej oraz Chata Vratna
Kilka domów w miejscowości Terchova zostało podtopionych. Mieszkańcy mówili, że nie widzieli takiego kataklizmu! To była największa katastrofa w historii regionu.
W góry wybraliśmy się rodzinną ekipą - moi rodzice Marlena i Andrzej oraz mój narzeczony Tomek. Mamę i mnie ratownicy górscy sprowadzili z Chaty Vratnej. Chłopacy dali radę sami zejść z Chaty na Gruni. Na szczeście nic nam się nie stało i wróciliśmy bezpiecznie do kraju. Nasze auto suzuki swift było jedynym z Polski, zostało całkowicie zniszczone.


"N.P.M." nr 10 (163) | październik 2014
Moja relacja z katastrofy na Słowacji ukazała się w październikowym numerze Magazynu Turystyki Górskiej "n.p.m.".
Reportaż - Katastrofa w Małej Fatrze, str. 66-69
"Lawina zabrała nam auto"
tekst i zdjęcia: Dominika Molenda
Fragment reportażu można przeczytać na stronie:
http://www.npm.pl/index.php?action=site&pid=1224&id=238









"Górska lekcja życia
Z pewnością wakacje w Terchovej na zawsze pozostaną w naszej pamięci. Nie mamy auta. 35 litrów paliwa popłynęło z błotem, tak jak i sandały mojego taty oraz mapy samochodowe: Polski, Czech i Słowacji. Telefon ojca zepsuł się od zalania wodą. Nasze buty górskie były całkowicie zabłocone, a ich próby wyczyszczenia na niewiele się zdały. Zupełnie przemoczone były też nasze plecaki. Ubrania, całe brudne od błota, musieliśmy wyrzucić. Podczas akcji ratunkowej mamie uszkodziły się okulary. Dodatkowe koszty wiązały się też oczywiście z podróżą powrotną do Polski. Długo mogłabym tak jeszcze wyliczać. ..
- Auto rzecz nabyta. Najważniejsze, że jesteście cali i zdrowi. O materii się pomyśli. Dobrze, że nic się Wam nie stało – powtarzali nam znajomi.
Prawda! Najważniejsze jest życie i zdrowie - dlatego cieszę się, że żyjemy!
Ta katastrofa nauczyła mnie respektu do przyrody. Nie byłam świadoma, co to natura, potęga gór i żywioł, dopóki nie przekonałam się na własnej skórze. Z pogodą w górach nigdy nie ma żartów. Oczywiście nie każda burza kończy się tak tragicznie, ale nigdy nie wiadomo co nas spotka.
Przez chwilę pomyślałam, że może czas zacząć jeździć na wakacje nad morze lub nad jezioro? Ale nie! Kocham góry i dalej będę zdobywać górskie szczyty. Dla mnie są magiczne i wyjątkowe. Tylko tam cieszę się pełnią życia! I w Małą Fatrę też się jeszcze wybiorę, bo tyle szczytów zostało mi do przejścia. Tylko dobrze się zastanowię, zanim znowu zaparkuję samochód na Vratnej…"


Dziękujemy: ratownikom Horskiej zăchrannej služby za bezpieczne sprowadzenie nas z Chaty Vratnej, służbom specjalnym za szybkie działanie w obliczu katastrofy, pani z urzędu w Terchovej za wsparcie i pomoc we wszelkich formalnościach, mężowi naszej gospodyni za dowiezienie nas do granicy, panu Zbyszkowi za pomoc w kontakcie z ubezpieczycielem, optykowi z Bielsko-Białej za szybką i bezpłatną naprawę okularów, rodzinie i znajomym za słowa pocieszenia, wsparcie i chęć pomocy.
autor: Dominika Molenda